Kiedy czytam artykuły publikowane w Internecie na tzw. „kontrowersyjne” tematy zawsze przypomina mi się zdanie Mahatmy Ghandiego cytowane w tytule.
Dyskusja, która zwykle rozpętuje się w komentarzach, nie jest wymianą argumentów tylko wzajemnym opluwaniem się i odgryzaniem w stylu „oko za oko”.
Kiedyś, na przykład, przeczytałam, że pewna studentka oburzyła się bardzo, kiedy szanowany profesor wyższej uczelni użył jako ilustracji swojego wykładu zdjęcia roznegliżowanej kobiety. Natychmiast pojawił się komentarz, że ta studentka na pewno jest gruba i brzydka jak noc i że z całą pewnością nigdy nie dane jej było wylegiwać się na wielkim łożu w samych tylko pończochach, bo i tak nikt nie chciałby jej w takim stroju oglądać. Wypowiedź okraszona była masą wulgaryzmów „wygwiazdkowanych” tak, aby nie narazić się na wycięcie przez filtry „przeciwwulgaryzmowe”.
Obrońcy studentki nie pozostali obojętni i odgryźli się natychmiast komentującemu, oceniając dosadnie rozmiar i sprawność jego organu.
On nie pozostał im dłużny i wyraził grubym słowem swoją opinię o lekkim prowadzeniu się matki tej studentki, na co jego adwersarze nie pozostawili suchej nitki na jego przodkach, przypisując im zbrodnie ludobójstwa.
I tak siedzą ludzie przy komputerach i pielęgnują w sobie nienawiść.
Współpracuję czasem z pewnym człowiekiem, który zachowuje się wobec mnie i innych bardzo nieładnie. Szczerze mówiąc, podczas kolejnego spotkania z przyczyn zawodowych, chciałam mu się trochę odgryźć.
Ale potem pomyślałam, że zaniosę mu maść żywokostową. Pewnie jest taki okropny z powodu bolących stawów, na które ciągle narzeka.
Zrobiłam to dla niego, ale też dla siebie.
Bo, jak powiedział Ali ibn Abi Talib – brat stryjeczny i najwierniejszy przyjaciel Mahometa:
„Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia”.