Miechunka – zdrowie w kielichu

Miechunka to jedna z moich ulubionych roślin. Ładnie wygląda na tle zieleni w ogrodzie. Niegdyś traktowałam ją tylko jako jesienną ozdobę rabatki. Zimą była dla mnie suchym bukietem w wazonie, a jej jakby pergaminowe, cynobrowego koloru kielichy przywodziły mi zawsze na myśl chińskie lampiony i film „Zawieście czerwone latarnie”.

Aż tu pewnego dnia, ku mojemu zaskoczeniu, rysunek miechunki pojawił się wśród różnych, znanych mi ziół, kiedy w białych rękawiczkach (wyglądając zupełnie jak Arsene Lupin – dżentelmen włamywacz), z namaszczeniem przeglądałam pożółkłe, pachnące w przedziwny sposób karty ksiąg niemieckich lekarzy i zielarzy  z XVI wieku, specjalistów od leczenia podagry, Tabernaemontanusa, Lonicerusa i Bocka, przechowywanych w Muzeum Farmacji w Bazylei.

Postanowiłam się jej więc bliżej przyjrzeć. Okazało się, że we Włoszech i w Bułgarii tradycyjnie leczy się podagrę wywarami z miechunki właśnie i jej suszonymi owocami. W Chinach jest uznawana za roślinę leczniczą. Owoc miechunki wymienia farmakopea francuska (Pharmacopoeia Gallica VI). No a to, w tak zwanych „dzisiejszych czasach”, znaczy, że naukowcy się za nią już poważnie zabrali. Ten pomarańczowy, a czasami ciemnopomarańczowy koralik, to po prostu lecznicza pigułka. A  sprytna natura zadbała o to, żeby była ładnie i oryginalnie zapakowana.

I proszę, na dodatek wyciągi i wywary z owoców, liści i kielichów miechunki rozdętej okazały  się być cennym źródłem inhibitorów XO , której nadmiernej aktywności zdecydowanie nie lubię.

Można o tym poczytać w

Inhibition effects of Physalis alkekengi extract on xanthine oxidase activity in different phenological stages. Clinical Biochemistry 2011;44(13):343.

Wodne wyciągi z miechunki mają także  zdolność usuwania kwasu moczowego z organizmu i działają  przeciwzapalnie i przeciwartretycznie.

W sklepach sprzedaje się miechunkę pod jej łacińską nazwą Physalis (naukowo nazywa się ona  Miechunka rozdęta  (Physalis alkekengi L.). Bywa sprzedawana świeża lub suszona. Z tą świeżą trzeba uważać, bo ostatnio prawie cała paczka trafiła mi się z pleśnią.

Można ją jeść na surowo albo robić nalewki, przeciery, konfitury, dżemy, galaretki i konserwować w miodzie. Przepisów w sieci jest cała masa.

Ja robię nalewkę  zalewając  100 g rozdrobnionych  suszonych  lub świeżych owoców 0, 5 l ciepłego wina. Stoi tak dwa tygodnie. Po przefiltrowaniu używam dwa razy dziennie po trzy łyżeczki. Można robić tę nalewkę także na wódce (ale nie na spirytusie). Proporcje są takie same, jak wyżej, tyle, że używa się jej wtedy mniej (dwie łyżeczki dwa razy dziennie ).

Sadzonki miechunki nie są zbyt popularne w sklepach ogrodniczych, ale coraz częściej się pojawiają. Uprawia się ją też z nasion. Lubi gleby wapienne, więc będzie wdzięczna za odrobinę popiołu z kominka opalanego drewnem. Ale UWAGA –  jak się zadomowi w ogrodzie, trudno będzie ją powstrzymać, żeby nie pojawiała się wszędzie. Ja, choć bardzo ją lubię, a „wolność kocham i rozumiem”, musiałam miechunce tę wolność ograniczyć i uprawiam ją w pojemniku zagłębionym w ziemi na rabacie. Dzięki temu jej kłącza mam w ryzach i nie ucieka mi do sąsiada.

Mając pod ręką miechunkę pozwalam sobie zaszaleć z  jakimś bogatym w puryny jedzonkiem i czuję się rozgrzeszona. Co nie znaczy, że mogę opychać się schabowymi, a potem zjeść jej kilogram albo wypić butelkę nalewki. Miechunka zawiera między innymi solaninę, a ta w dużych ilościach jest szkodliwa. Zwłaszcza niedojrzałe owoce zawierają jej dużo i tych nie należy jeść w ogóle.

Czasem spotykam ją w restauracjach , gdzieś w innych krajach,  jako ozdobę dania. Wyobrażam sobie wtedy, że kucharz zrobił tę potrawę specjalnie dla mnie i uśmiecham się sama do siebie.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *