Przyjaciele z Maroka

Przybysze z Maroka w moim domu nie zostali przyjęci gościnne. Zupełnie ich zignorowałam i zapomniani stali sobie w kąciku bez nadziei, że ktoś się nimi wreszcie zajmie.

Tak było do czasu przeczytania przeze mnie  w

Study on the ethnopharmaceutical values and traditional uses of Capparis spinosa , African Journal of Pharmacy and Pharmacology 2012;6(16):1255-1259, 

że w Pakistanie tradycyjnie pomagają leczyć dnę moczanową.

Potem dowiedziałam się jeszcze,  czytając

Feng, Xiaolu, et al. „Anti-arthritic active fraction of Capparis spinosa L. fruits and its chemical constituents.” Yakugaku Zasshi 2011;131.3:423-429,

że w badaniach in vivo wykazano, że działają przeciwartretyczne i przeciwzapalne.

Od tego czasu bardzo się zainteresowałam kaparami, bo o nich właśnie mowa. Głównym ich eksporterem jest Maroko. Nic więc dziwnego, że mój zapomniany słoiczek, otrzymany kiedyś w prezencie, z tego właśnie kraju pochodził.

Te konserwowane w soli, occie, winie lub oliwie niedojrzałe pączki kwiatowe kaparów ciernistych można dodawać do różnych potraw. Jedną z moich ulubionych jest oczywiście, czego czytelnicy mojego wpisu „Droga przez mąkę” mogą się domyślać, makaron, a konkretnie karbowane wstążki ze szparagami, pomidorami i kaparami.

A jeśli czasem zdarzy mi się jeść (zabronione oczywiście w diecie podagryka) „zimne nóżki” robię to obowiązkowo  w towarzystwie przyjaciół z Maroka.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *