Niezależnie od tego, jak spędzamy Święta, zwykle wcześniej czy później nasze drogi doprowadzą nas do czyjegoś bardzo suto zastawionego stołu.
Bardzo lubię świąteczne biesiadowanie z moimi bliskimi, zaśmiewanie się z historyjek rodzinnych opowiadanych za każdym razem w inny sposób, śpiewanie kolęd i filozoficzne dysputy prawie do rana.
Niestety konsekwencje podjadania smakołyków bywają niezbyt przyjemne.
Jednym z moich patentów na dobre samopoczucie przy świątecznym stole jest rozpoczęcie łasuchowania łyżeczką mielonych ziół – kminku i majeranku, a jego zakończenie kieliszkiem gorzkiego likieru.
Z każdej podróży przywożę jakiś gorzki napitek.
A to Gorki List z Serbii, Unicum z Węgier, Черный Рыцарь z Białorusi, Maagbitter z Luksemburga, Rīgas Melnais balzams z Łotwy czy Fernet Stock z Czech.
W mojej kolekcji jest też Demänovka horká ze Słowacji i Averna Amaro Siciliano z Sycylii oraz różne gorzkie napitki z Rumunii, Albanii i Bóg wie skąd jeszcze.
Zgaga i niestrawność nie jest tym, co chciałabym dostać pod choinkę.
Wy zapewne także nie.
Polecam więc mój patent i życzę Wam udanych, ciepłych, miłych i bardzo zdrowych Świąt!