Remont mojej lekko przechodzonej wątroby trwał, jak na porządny remont przystało, bite trzy miesiące. W tym czasie wspomagałam ją znanym od lat sylimarolem i na zmianę różnymi ziołami, które będą pojawiać się w kolejnych moich wpisach.
Zioła te zostały moimi przyjaciółmi na stałe i co jakiś czas nadal z każdym z nich się spotykam.
Wątroba lubi też fosfolipidy i cholinę, które pomagają jej się zregenerować. Dla mnie najsmaczniejsze fosfolipidy i cholina są w jajkach na miękko i ajerkoniaku, którego łyżkę można sobie zjeść czasem na deser.
Przepis jest bardzo prosty:
4 żółtka
15 ml wódki 40 %
50 ml rumu
15 ml słodkiej śmietanki
trochę wanilii, zmiksować i gotowe
Jeśli chcę uniknąć alkoholu robię sobie po prostu zwykły kogel-mogel. Wymaga to jednak naprawdę świeżych jajek, które przelewam wrzątkiem.
Wątroba kocha też pyłek pszczeli i pierzgę. Na szczęście nie jestem uczulona na produkty pszczele, więc mogłam sobie poszaleć. Trzeba tylko pamiętać, żeby rozpuszczać pyłek i pierzgę w zimnej wodzie. Najlepiej zalać łyżkę pyłku czy pierzgi wodą i zostawić na noc.
Rano trzeba to wypić myśląc z wdzięcznością o pszczołach. Prawdę mówiąc, okradamy je zabierając im te skarby.
Jeśli ktoś ma ochotę, może swojej wątrobie dostarczyć fosfolipidy i cholinę kupując zaawansowany technologicznie preparat z jaj.
Ale cenę to on ma taką, że chyba powinni go sprzedawać na raty albo w leasingu.