Stokrotka czyli z angielska – daisy. Tak właśnie nazywano Daisy von Pless, uważaną za jedną z najpiękniejszych kobiet początku XX wieku, Panią na zamku Książ. I nie dziwi mnie to.
Ta roślinka nie kojarzy się zwykle z ziołolecznictwem. Raczej z ogródkiem i rabatkami.
Tymczasem napary z suszonych kwiatów stokrotki (wysuszonych w temperaturze do 40oC ) pomagają usuwać szkodliwe produkty przemiany materii.
Przepis jest prosty:
1 łyżkę suszonych kwiatów stokrotki i 1/2 łyżki ziela nawłoci zalać się 2 szklankami wrzątku w termosie i pozostawić na godzinę. Pić po pół szklanki trzy razy dziennie.
Zaczerpnęłam go z książki Aleksandra Ożarowskiego i Wacława Jaroniewskiego – „Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie”.
Świeże kwiaty są jadalne i można je dodawać do sałatek albo ozdabiać nimi potrawy.
Zdaniem Syreniusza stokrotka pomaga na rwę kulszową (zwaną w jego czasach scyatyką) i artretyzm.
Stokrotkę nazywa w swoim „Zielniku” „stokrocią” i pisze, że „Scyatyce/owa Artretyce (…) bywa prędkim ratunkiem tłukąc ią ze Slazem a z masłem nie solonym mażąc abo y plastrując. Albowiem boleści układa i przymioty ogniste z nich wyciąga”.
Suszone kwiaty stokrotki można kupić w sklepach zielarskich. Ale o wiele przyjemniej zebrać je samemu. Panie mogą dodatkowo zadać szyku zbierając je do ładnego i wygodnego koszyka.
Panów też zapraszam na łąkę. Wprawdzie zabawnym może się wydać komuś widok faceta, który spaceruje po łące i zbiera stokrotki, ale nie krępujcie się Panowie buszować wśród traw i kwiatków. Stokrotki wspomogą Wasze zdrowie.
A przy okazji możecie zanucić pod nosem „gdzie strumyk płynie z wolna” i porozmyślać o urodzie księżnej Daisy.
Albo o modzie lat 60-tych i jasnowłosych Doris Day i Janis Paige w w filmie „Nie jedzcie stokrotek”…
Mi szczególnie podobają się te ich suknie z dekoltem na plecach. A Wam?