Kiedy wiosną przemierza się Transylwanię, pobocza dróg porośnięte kwitnącymi drzewami robinii akacjowej wyglądają jak ośnieżone.
A syrop z jej kwiatów można kupić w każdym sklepie.
U nas nigdy nie widziałam jej tak dużo w jednym miejscu.
W Cigacicach (pomiędzy Sulechowem a Zieloną Górą) rośnie największy las robiniowy w Polsce (174 hektary). Ale jeszcze tam nie byłam. I pewnie w tym roku już mi się nie uda go zobaczyć w porze kwitnienia, bo ta właśnie nadeszła.
Często robinię akacjową nazywa się błędnie akacją, choć akacja to zupełnie inna roślina.
Bardzo lubię grochodrzew akacjowy, bo to z kolei inna nazwa tego drzewa. Lubią go także pszczoły. Ma bardzo miododajne kwiaty.
Odrywane kolejno listki z liści robinii akacjowej służyły mi kiedyś, kiedy byłam smarkulą, do zabawy w „kocha, nie kocha…”.
Dobrze wiedziałam, jaką roślinkę do tej zabawy wybierać.
Zawsze mi wychodziło – „kocha”.
I nic dziwnego.
W końcu liczba listków na liściu robinii akacjowej jest nieparzysta.
Robinia akacjowa to niestety roślina inwazyjna, a na dodatek prócz kwiatów inne jej części są toksyczne. Dlatego wszyscy chcą się jej z ogrodu pozbyć.
Jej kwiaty stosuje się w osłabieniu czynności nerek, która wiąże się bardzo często ze skazą moczanową. Pomocne są także przy obrzękach.
Kwiaty robinii zawierają także, między innymi, apigeninę, o której wspominałam w „A to feler – westchnął seler”, będącą inhibitorem XO.
Kwiaty suszy się w ciemnym i przewiewnym miejscu.
Napar z nich przygotowuję zalewając 1 łyżkę kwiatów szklanką wrzątku. Pozostawiam go na 15 minut nad parą, jak zalecał profesor Ożarowski. Ja stosuję do tego celu garnek do gotowania na parze, do którego wstawiam kubeczek z zalanymi wrzątkiem kwiatami. Potem odstawiam na kolejne 15 minut. Piję dwa razy dziennie między posiłkami przez dwa tygodnie.
Bardzo smacznym deserem są świeże kwiaty robinii smażone w cieście naleśnikowym. Białe płatki można też utrzeć z cukrem „na konfiturę”.
Smaczny jest syrop z kwiatów robinii. Gotujemy litr wody z 800g cukru i po ostudzeniu dodajemy sok z dwóch cytryn. Zalewamy tym 4 szklanki białych płatków kwiatowych. Po 24 godzinach syrop przecedzamy do butelek i pasteryzujemy 10 minut. Taki syrop rozcieńczony wodą sodową doskonale gasi pragnienie. Można go zrobić też z dodatkiem miodu akacjowego.
Świeże kwiaty można zamrozić i zimą przypomnieć sobie aromat wiosennej Transylwanii, którym nie jest wcale, jak mogłoby się komuś wydawać, zapach czosnku.