„Czarna krowa w kropki bordo
gryzła trawę kręcąc mordą.
Kręcąc mordą i rogami
gryzła trawę wraz z jaskrami”.
Tak pisała kiedyś w „Misiu” Hanna Łochocka o krowie, której wyrafinowane umaszczenie wymyśliła wcześniej Wanda Chotomska.
Odczuwam swoistą więź z ową krową w kropki bordo od chwili, w której dane mi było jeść jaskry rozłogowe. A było to podczas warsztatów prowadzonych na nadbużańskich łąkach przez eksperta od dzikiej kuchni, profesora Łukasza Łuczaja.
Zaskakujące, jak wiele roślin nadaje się do jedzenia.
Wielką niespodzianką były dla mnie frytki z korzenia mikołajka płaskolistnego (Eryngium planum L.).
Znałam tę roślinę i interesowałam się nią już wcześniej. Bowiem, jak pisał Syreniusz, leczy ona „wszelkie niedostatki z zamulenia nyrek” oraz „z pitym miodem/ kamień z nyrek wywodzi/ przez piętnaście dni rano naczczo y na noc/ kładąc się daiąc”.
Ale nie przypuszczałam nawet, że tak smaczne są korzenie mikołajka.
Człowiek uczy się całe życie.
Wypas zwierząt gwarantuje różnorodność roślin na łąkach. Zniesienie wypasu w parkach narodowych spowodowało zarastanie łąk lasem.
Dlatego na chronionych obszarach wprowadzono zezwolenia na tzw. kontrolowany „wypas kulturowy”, który pozwala zapobiegać temu zjawisku.
Na szczęście na łąkach nadbużańskich nadal wypasa się krowy.
Dzięki temu jest tam wielkie bogactwo roślin, a warsztaty nad Bugiem były imprezą naprawdę „na wypasie”.
I powiem Wam, że był to wypas nie tylko wielce kulturowy, ale także wielce kulturalny.