Od czasu do czasu, kiedy zatęsknię za porządną zupą rybną z karpia albo paprykarzem z suma, wybieram się na Węgry.
W tym roku postanowiłam spędzić tam Sylwestra i wybrać się z przyjaciółmi do Egeru.
Miło jest powłóczyć się uliczkami miasta wśród barokowych zabytków i zjeść ciastko, bo cukrászda to obowiązkowy punkt programu na Węgrzech. W końcu mają tradycje z czasów Monarchii Austro-Węgierskiej.
Ech, czasem można się skusić na słynny kakaowy „dobos torta” albo orzechowo-bezowy „Esterházy torta”.
Nie ominęłam też Szépasszony-völgy, czyli (choć ciągle nie mogę uwierzyć, że to węgierskie określenie to właśnie znaczy) Doliny Pięknej Pani.
Spacerujących turystów zachęca do wejścia do doliny złocona roznegliżowana kobieca postać.
Ale to nie jedyna kokietka w tym miejscu.
Rzeźba na fontannie też kusi, tyle, że kolankiem.
Aż chciało się ją naśladować przy cygańskiej muzyce na żywo podczas sylwestrowej zabawy w Kulacs Csárda.
Cyganie dobrze znają Polaków. Wieczór sylwestrowy nie mógł się więc obyć bez „Sokołów” na cygańską nutę i głośnych śpiewów naszych rodaków.
Na szczęście cygańscy muzycy grali też ognistego czardasza i było przy czym podkasać spódnicę.
W Nowy Rok odwiedziłam piwniczki, wykute w wulkanicznym tufie Doliny, zapraszające na degustację zacnego wina. Nikt nie przejmuje się tam łuszczącymi się ścianami i lekkim zapachem stęchlizny. Taka już uroda wykutych w skale pomieszczeń. U nas sanepid z miejsca by je zamknął.
Kto czytał moje ubiegłoroczne „Sylwestrowe toasty” (tutaj) wie, że odrobina czerwonego wina podagrykowi nie zaszkodzi. Zabrałam jak zwykle ze sobą do domu spory jego zapas. Zwłaszcza, że cenę owe wina mają też zacną.
Niezbędnym punktem programu w czasie każdego mojego pobytu w Egerze są oczywiście termy – Eger Termalfürdő.
Są bardzo duże (5 ha) i w ciepłych porach roku można tam piknikować na rozległych, trawiastych terenach.
W częściowo zadaszonym basenie głównego kąpieliska można leczyć stawy w wodzie siarkowej także zimą. Bardziej aktywni mogą popływać w dużym basenie sportowym, w którym jest przyjemnie i ciepło nawet w mrozy.
Jednak dla mnie w chłodne dni większą atrakcją jest turecka łaźnia (Török Fürdő), do której malutkie wejście można znaleźć obchodząc główne termy zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Turecka łaźnia powstała w XVII wieku, a w latach 80-tych odrestaurowano jej kopułę i świeci teraz pokryta mozaiką z 200 000 złotych płytek.
Radoczynna woda działa tu zbawiennie na stawy.
Co ważne, mogą z niej korzystać nawet osoby z nadciśnieniem i chorobami układu krążenia.
6 kilometrów od Egeru leży Egerszalók, którego też nie omijam. Tam z wapiennego wzgórza wypływa gorące źródło bogate w związki sodu, siarki oraz wodorowęglanu wapnia i magnezu. Ono też polecane jest na problemy ze stawami.
Można wybrać nowoczesny kompleks wypoczynkowo-leczniczy Saliris Resort Gyógy-és Termálfüdő.
Ja wolę położone obok, małe i siermiężne termy Nosztalgiafürdő.
Woda w nich ma dla mnie bardzo dobrą temperaturę. Można zacząć od basenu z temperaturą 36 stopni, a zakończyć na 39.
W piątki i soboty termy są otwarte do 1 w nocy.
Nocna kąpiel pod gwiazdami z butelką Egri bikavér pod ręką pozwala całkowicie zapomnieć, że przyjechało się tu na jakąś kurację.
Jestem pewna, że niejeden Pan, którego przygnał w to miejsce nieznośny ból stawów, dał się tu uwieść jakiejś Pięknej Pani.