Ciężki żywot czeladnika

Od kilku miesięcy próbuję zrobić wszystko, aby moja zmywarka znów zaczęła zmywać.

Wzywam różnych rzemieślników, specjalizujących się ponoć w naprawianiu AGD, ale ona nadal nie działa.

Widać fachowcy Ci nie są mistrzami w swoim fachu.

Kiedyś, aby zostać mistrzem w jakimś rzemiośle, trzeba było się długo uczyć, zdać egzamin na czeladnika, a potem jeszcze długo terminować u mistrza. I wreszcie samemu zostać mistrzem. Dziś w niewielu zawodach jeszcze ten zwyczaj pozostał.

Może u piekarzy?

W branży serwisu AGD raczej już nie.

Nauka u mistrza pozwalała nie tylko utrwalić swoją wiedzę, ale także zdobyć zupełnie unikalne umiejętności, które tylko dany mistrz posiada.

Ja w zielarstwie (którym zajmuję się już ponad 20 lat) wciąż jestem czeladnikiem. Zdałam już kilka egzaminów i mam kilka dyplomów, ale teraz muszę jeszcze „poterminować” u Mistrza.

Powiem Wam, że nie jest łatwo. Mistrz nie ma taryfy ulgowej dla swoich uczniów.

Brniemy za nim kilka godzin korytem rzeki po kostki albo aż po kolana w zimnej wodzie, po ostrych i śliskich kamieniach, wspinamy się na pionowe zbocza albo schodzimy z nich po błocie.

Mistrz od czasu do czasu pokazuje nam jakąś bardzo ciekawą roślinę lub wspomina o takim zastosowaniu innej, którego dotychczas zupełnie nie znałam.

Tak właśnie było na ostatnim „spacerze” korytem Jasiołki. Owoce derenia znam i znam ich wspaniałe właściwości zdrowotne. Ale nowością było dla mnie, że odwar z liści derenia jest bardzo skuteczny przy dnie moczanowej.

Obniża poziom kwasu moczowego i usuwa guzki dnawe.

Pamiętacie film Kill Bill?

Mistrz Pai Mei dawał nieźle w kość Czarnej Mambie.

Beatrix Kiddo (mało kto pamięta, że tak nazywała się główna bohaterka) musiała znosić wiele trudów ucząc się od niego.

Ale wysiłek się opłacił. Została mistrzynią w sztuce władania mieczem samurajskim, a na dodatek Pai Mei zdradził jej sekret.

Kto wie, może i mój Mistrz zdradzi mi też kiedyś jakąś tajemnicę.

Może nie będzie to „Pięć Kroków Eksplodującego Serca”, ale coś równie spektakularnego.

A Hattori Hanzo wykuje dla mnie specjalny miecz do ścinania ziół.

Hattori Hanzo nie żyje – powiecie.

Oj tam, oj tam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *