Świętowanie to wyzwanie

Powoli zbliżają się Święta. Bez względu na to, czy się je obchodzi, czy nie, dla podagryka to nie lada wyzwanie. Bo nawet jeśli sam nie przygotowuje całej masy przysmaków, to zawsze znajdzie się babcia, mama, ciocia, sąsiadka czy przyjaciółka, która nas zaprosi, a robi same pyszności, którym  trudno się oprzeć. Tymczasem na liście zakazanych przy dnie moczanowej produktów mamy wędliny, karkówkę, boczek, śledzie, gęś, zająca, karpia, borowiki, przyprawy, marynaty. I w łeb bierze pomysł suto zastawionego stołu inspirowanego kuchnią staropolską. Są oczywiście tacy, którzy potrafią stosować restrykcyjną dietę zawsze  i żadne świętowanie im nie straszne. I chylę przed nimi czoła. Ale ja do nich nie należę. Unikam wprawdzie mięsa, pomna, że jest bogate w puryny, ale w Święta lubię zjeść dobre pieczyste.

W czasie porządków na strychu znalazłam kiedyś pojedyncze kartki małej książeczki z przepisem na pieczoną karkówkę. Wypróbowałam go już następnego dnia  i od tego czasu tak przygotowywana karkówka  pozostała w moim domu na zawsze. W Święta obowiązkowo ląduje na stole. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, dlaczego ten przepis tak do mnie „przemówił”. Teraz już wiem. Zaufanie do tej właśnie potrawy mięsnej, że nie zrobi mi ona wielkiej krzywdy, wyjaśnią kolejne moje  wpisy.

Ale teraz czas nagli, bo Święta tuż, tuż, spieszę więc podać przepis na „świąteczną karkówkę dla podagryka o słabej woli”.

Dzień wcześniej całą karkówkę nacieramy solą , pieprzem i cynamonem i odstawiamy pod przykryciem do lodówki. Na dno dużego naczynia do pieczenia (u mnie jest to stary , żeliwny płaski gar z pokrywką) wlewamy dwie łyżki dobrego oleju rzepakowego i kładziemy cienkie plastry słoniny. Na  to dajemy  sparzone wrzątkiem liście kapusty i karkówkę. Obkładamy ją pociętymi w plastry warzywami (dużo): marchewką, cebulą, ziemniakami, burakami. Na wierzch można dać pokrojone w ćwiartki jabłka. Posypujemy warzywa odrobiną soli, pieprzu i cynamonu i dodajemy kilka jagód jałowca. Pieczemy pod przykryciem w temperaturze 220 stopni mniej więcej godzinę na każdy kilogram mięsa. Jeśli jest wyjątkowo gruba trzeba piec trochę dłużej. Pół godziny przed zakończeniem pieczenia wlewamy szklankę białego, wytrawnego wina. Jest bardzo dobra na ciepło z tymi upieczonymi w jej towarzystwie warzywami albo na zimno, zamiast nudnawej wędliny.

Znalezione na strychu kartki  książki okazały się być fragmentami „Ojca Grande przepisów na zdrowe życie”, wydanej , jak na owe czasy przystało, w taki sposób, że po pierwszym przeczytaniu każda książka rozpadała się na kawałki.

Teraz zmykam, bo czekają mnie liczne przygotowania.

Życzę Wam udanych, miłych, ciepłych i pachnących Świąt w otoczeniu tych, którzy Was lubią i kochają. A swoja oksydazę ksantynową wyślijcie w tym czasie na urlop.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *