A co z DMSO?

Wśród porad dotyczących naturalnych sposobów leczenia dny moczanowej lub bólu stawów przewija się często DMSO – organiczny związek chemiczny o nazwie dimetylosulfotlenek, pozyskiwany z drewna (jest także produktem ubocznym przy produkcji papieru).

To substancja o silnych właściwościach przeciwzapalnych i źródło siarki, która jest nam do życia niezbędna. Jest ona między innymi składnikiem insuliny i żółci.

Siarka ułatwia też regenerację chrząstki stawowej i przywraca sprawność stawów.

W sieci można znaleźć wiele informacji o cudownych skutkach stosowania DMSO na przeróżne dolegliwości. Niektórzy nazywają ją „ukrywaną substancją przeciw nowotworom” inni „cudownym uzdrawiaczem”, jeszcze inni „odkryciem stulecia”.

Postanowiłam bliżej przyjrzeć się naukowym doniesieniom o DMSO i już na wstępie rzucił mi się w oczy artykuł pod niepokojącym tytułem:

„Unexpected low-dose toxicity of the universal solvent DMSO”,

opublikowany w The FASEB (Federation of American Societies For Experimental Biology) Journal w 2014 roku.

Istnieje sporo publikacji o tym, że DMSO nie jest toksyczny i o tym, jak świetnie sprawdza się jako lek na wiele przypadłości.

Jednak jeśli czytam, że jacyś naukowcy opublikowali tekst pod tytułem: „Nieoczekiwana toksyczność niskiej dawki uniwersalnego rozpuszczalnika DMSO”, to zapala mi się czerwone światełko. Nawet wówczas, gdy jest jeden z nielicznych negatywnych tekstów naukowych na temat DMSO wśród setek pozytywnych (i nawet jeśli dotyczy badań na szczurach).

Wiele leków i substancji było uznawanych przez lata za całkowicie bezpieczne. Potem, po kilku czy kilkudziesięciu latach, okazywało się, że ich stosowanie prowadzi do ciężkich chorób. Tak było na przykład z Talidomidem, który w latach 50-tych, jako uznany przez naukowców za bezpieczny, był sprzedawany bez recepty oraz zalecany kobietom w ciąży. Po 10 latach ci sami (lub może inni) naukowcy zmienili zdanie i udowodnili, że to on właśnie spowodował ciężkie deformacje dzieci urodzonych przez zażywające go przyszłe matki.

Nie jestem naukowcem i nie wiem, jaka jest cała prawda o DMSO i pewnie na razie nikt tego nie wie.

Ale jakoś nie mam do tej substancji zaufania.

Pozostanę przy ziołach.

O nich, przez setki, a czasem tysiące lat, nie zmieniano zdania. Jest kilka ziół, które podpadły naukowcom za alkaloidy pirolizydynowe, ale jak się temu tematowi bliżej przyjrzeć, to zarzuty są bezpodstawne.

To mnie całkowicie do ziół przekonuje.

A siarkę będę sobie czerpać z ryb, rzeżuchy, cebuli, czosnku, kapusty, kalafiora, rzodkiewki, brukselki, moreli, awokado i truskawek.

No i oczywiście z siarkowych kąpieli w różnych uzdrowiskach.

Nie tylko w Solcu Zdroju (o którym można poczytać tutaj) i Oravicach (o których pisałam tutaj).

O innych moich „siarkowych” miejscach jeszcze napiszę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *