A to feler – westchnął seler

Seler u Brzechwy wypowiadał się wprawdzie nie „w temacie podargy” jednak wiele wspólnego z dną moczanową  ma.

Raffo, Antonio, et al. „Internal quality of fresh and cold stored celery petioles  described by sensory profile, chemical and instrumental measurements.” European Food Research and Technology 2006; 222.5-6:590-599

podaje, że selery mają relatywnie dużą zawartość apigeniny.

Apigeninę nieźle przebadano i napisano na jej temat sporo prac naukowych.

Okazuje się , że wykazuje ona działanie hamujące w stosunku do XO porównywalne z allopurynolem, lekiem używanym od lat w leczeniu dny moczanowej. Pisałam o nim w  „Leczenie dny  moczanowej – trochę historii i stan na dziś”.

Badania in vivo opisane w

Al-Okbi, S. Y., and D. A. Mohamed. „Evaluation of anti-gout activity of some plant food extracts.” Polish Journal of Food and Nutrition Sciences 2008;58(3):385-395

pokazują, że wyciągi z liści i nasion selera obniżają poziom kwasu moczowego w surowicy krwi i w moczu.

Kiedyś seler kojarzył mi się tylko z włoszczyzną i rosołem albo dodatkiem do sałatki jarzynowej. Potem polubiłam surówki z selera. Teraz, kiedy poznałam go lepiej, używam go znacznie chętniej. Sok z selera świetnie „podbija” smak soku z buraka i marchewki. Panierowane albo przygotowane w cieście kotlety z gotowanego selera są na prawdę dobre. Seler naciowy podjadam z dipem czosnkowym z jogurtu albo z sosem tzatziki. Czasem robię też  selera zapiekanego po francusku.

Trzeba jednak odrobinę uważać, ponieważ są osoby, które są na seler uczulone. Ze względu na zawarte w nim furanokumaryny nie należy opijać się selerowym sokiem przez wyjściem na słońce, bo może się to skończyć poparzeniami.

Kobiety w ciąży i karmiące powinny go w ogóle unikać.

Za czasów cesarza Tyberiusza bulwy selera kwaszono a liście przygotowywano jak szpinak a także dodawano do ryb gotowanych. Więc jeszcze sporo kulinarnych eksperymentów z selerem w roli głównej przede mną.

Ech, czasem sobie myślę, że przez tę dnę moczanową feler mam.

Ale zawsze mnie pociesza, o czym kiedyś już pisałam, że „nobody is perfect”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *